środa, 5 grudnia 2012

Głuch i Wieczorek czyli rzecz o anestezjologii.

Napisałem kiedyś na blogu, że niewiele rzeczy w życiu mi imponuje. Z całą stanowczością podtrzymuję owo zdanie, ale przecież nie ma człowieka na świecie, któremu w ogóle nic nie imponuje. Ze mną jest tak samo. Oprócz pewnych wyczynów na motocyklu, o których pisałem już wcześniej, szalenie imponuje mi giętkość języka. Nie tyle właśnie erudycja bo erudytów mamy w przyrodzie od groma ale właśnie giętkość czyli umiejętność posługiwania się językiem. Oddzielam od siebie te dwa zjawiska bo wbrew pozorom wcale nie muszą one iść z sobą w parze a giętkość języka może być sztuką samą w sobie. Może stanowić formę, nawet bez treści. Wystarczy posłuchać polityków, oczywiście nie wszystkich bo większość nie wydala z siebie ani formy ani treści ale są tacy, którzy usiłują wydalać chociaż formę bo nie znam polskiego polityka, któremu udałoby się wydalić coś, co chociaż przypominałoby treść.
Historia cywilizacji zna sporo przypadków obrotnych w gębie, począwszy od Cycerona, poprzez Lincolna Abrahama a na woźnym z mojej podstawówki, niejakim Kaszanie skończywszy.
Ale wiadomo, nawet wśród olimpu krasomówców są lepsi i gorsi. O tych gorszych nie ma co pisać bo szkoda czasu ale warto pochylić głowę nad tymi najlepszymi.
A gdzie szukać najlepszych? A wiadomo, że we wojsku.
Żeby nie być gołosłownym, oto piękny przykład na potwierdzenie tezy, że oficerowie są mówcami absolutnie najlepszymi.

http://www.youtube.com/watch?v=Bq_7Z5BjCLc