czwartek, 28 sierpnia 2014

K & K, czyli Kock i Kozłówka.

Dzisiaj krótko i węzłowato. W sobotę był krótki wypad z Kasią, Wojtkiem, Karolcią i Radkiem do Kocka i Kozłówki. Tak tylko, żeby szprychy przewietrzyć. Spokojnie, statecznie, jak to na Harleyu. Wojtek na swojej słynnej Beemie, Kasia na swojej nie mniej słynnej ERszóstce, Karolcia na swojej jak nowej ERszóstce, a poźniej na potworze Radka, Radek na swoim potworze czyli, którymś ze stajni Kawasaki, z tych, co to trudno jest z miejsca ruszyć, żeby koła nie poderwać, a później na Karolcinej ERszóstce, bo Karolcia zabrała mu potwora :-)))
A pałac w Kocku, to był w ogóle pomysł Wojtka, bo sam nawet nie wiedziałem, że tam jest pałac. Później przeczytałem, że to właśnie tam, gen. Kleeberg, podpisywał akt kapitulacji w ostatniej bitwie kampanii wrześniowej '39 roku. Generał Franciszek Kleeberg...co za niesamowita postać. Wykształcony we Francuskiej Ecole Superieure de Guerre, wybitnie zdolny dowódca, elokwentny, inteligentny, klasa sama dla siebie. Pewnie za to, tak nienawidził go zakompleksiony, prymitywny, małoduszny Piłsudski, który nienawidził każdego, kto go przerastał. A generał Kleeberg przerastał go pod każdym względem o kilka klas.Właśnie w pałacu w Kocku, podpisał chyba najbardziej tragiczny dla siebie dokument. Ech...
Nasza ekipa.
























Pałac w Kocku.



























Pałac w Kozłówce.