poniedziałek, 8 grudnia 2014

Czekanie na cud, czyli sezon 2014 w zdjęciach.

Dzisiaj spadł pierwszy śnieg, a to oznacza, że definitywne kończy się jazda w tym sezonie. Nawet jeśli jest zimno, ale nie ma śniegu, można próbować jeszcze jeździć, ale po śniegu...nie ma już szans. Cud się nie zdarzył, w grudniu ma być zima, i jest.
Wiadomo, że w zimie, najprzyjemniejszym zajęciem jest grzane piwo i zdjęcia. Zdjęć na tym blogu nie brakuje, ale warto wrzucić jeszcze kilkanaście, żeby podsumować sezon.
Sezon 2014 rozkręcał się niemrawie i jakoś tak nijako. Najpierw brzydka wiosna, wstrętny maj, nie za bardzo pomysły na jazdę i w ogóle...
Ale jak się rozkręciło, to się rozkręciło. Kilka fantastycznych, niezapomnianych wyjazdów: Pogranicze, Norwegia, Żelazowa Wola, zlot u Sylwii i Jurka nad Bugiem, impry u Moniki i Jurka, na które miałem przyjemność być zaproszonym, pojedyncze, krótkie wyskoki...Nie będę opisywał każdego wyjazdu, bo są już opisane w odpowiednich miejscach na tym blogu.
Wrzucam jeszcze kilkanaście zdjęć, jako reminiscencję sezonu.
Grzane, pachnące piwo, kot na kolanach, zdjęcia, i wspomnienia każdego z wyjazdów, powracające jak echo w ciszy zimowych wieczorów...
Popatrzcie ze mną raz jeszcze, jeśli chcecie...


























































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































Piękny, nadzwyczaj udany sezon, choć zapowiadał się tak bez wyrazu. Patrzę na zdjęcia, jak zmienia się ich kolorystyka z upływem czasu. Jasna, wiosenna zieleń, pierwsza delikatna trawa, pierwszy wyjazd jeszcze bez liści na drzewach. Później, soczysta, letnia zieleń, błękitne niebo rozpalone Słońcem. A pod koniec sezonu żółto-brązowe pola, i feeria kolorów liści. Popatrzcie na drzewa przy dworku Chopina. Czy można sobie wyobrazić, coś bardziej kolorowego? Jesień idzie przez park, jak śpiewa Krzysztof Klenczon.
Motocykle śpią w garażu, na stole grzane piwo, w nogach, na podłodze rozłożone psy, na kolanach mruczy kotka...Zapadam w zimowy, motocyklowy sen.
Do następnego sezonu, do zobaczenia na motocyklowych szlakach.