piątek, 16 września 2011

Fajna traska czyli Kazimierz od tyłu...

Jak wiadomo, Piotrek ma nowego Intrudera a nowy Intruder ma prawo jeździć i to czym więcej tym lepiej. Piotrek w ramach spełniania zachcianek Intrudera zarządził na dzisiaj jazdę w kółko. Kółko miało obejmować Lublin-Nałęczów-Kazimierz-Opole Lubelskie-Kraśnik-Lublin. Chcieliśmy dobrze a oczywiście wyszło jak zawsze. Ale po kolei..
Umawiamy się w Lublinie pod jednym ze sklepów z motocyklami. Pogoda ładna, cieplutko. Dojeżdżam i Piotrek już czeka. Tradycyjnie robimy fotę do albumu i odpalamy.

Jedziemy spokojnie bo nie ma się do czego spieszyć. Cieszymy się piękną pogodą. Dojeżdżamy do Wąwolnicy o później do Kębła. Kębło to miejsce kultu katolików. Wstępujemy na chwilkę i oglądamy małą kapliczkę przystrojoną kwiatami przynoszonymi przez miejscową ludność i przywożone przez pielgrzymów.
 Naprzeciw kapliczki inna atrakcja. Na łące pasą się piękne konie. Nie znam się na koniach, nie umiem jeździć konno ale bardzo lubię patrzeć na konie, podziwiać ich urodę..Konie na łące w Kęble biegają i cieszą się zabawą jak dzieci. Są super..
 Odpalamy i jedziemy dalej. Piotrek zaprosił mnie do swojego rodzinnego domu, chce odwiedzić chociaż na chwilę swoich rodziców. Rodziców nie ma w domu więc odpalamy i jedziemy dalej. Tuż koło domu spotykamy ojca Piotrka. Tata Piotrka patrzy na nas i na motocykle i coś mi się zdaje, że chyba nie do końca pochwala naszą pasję ;-)))
Po kliku chwilach rozmowy żegnamy się i ruszamy do Kazimierza.  Piotrek prowadzi nas kapitalną trasą przez Stanisławówkę. Pierwszy raz jadę tą drogą do Kazimierza jest nią zupełnie zauroczony. Poza tym, że piękna złota jesień to przepiękne ukształtowanie terenu. Pagórki, wąwozy porośnięte drzewami w jesiennych kolorach. Wjeżdżamy do Kazimierza..od tyłu tzn. od strony komisariatu policji przy drodze w kierunku Opola Lubelskiego. Jak żyję, tą drogą do Kazimierza jeszcze nie wjeżdżałem. Jedziemy jeszcze zatankować mój motocykl. Bokiem omijamy rynek, nawet nie mam specjalnie ochoty wjeżdżać do centrum bo policja przegania motocyklistów, nie pozwala parkować na rynku i hojnie szafuje mandatami. Kazimierz jeszcze do niedawna był Mekką motocyklistów z całej Polski ale już położyłem kreskę. W tym roku byłem w Kazimierzu drugi raz i uważam, że o jeden raz za dużo. Nie będę zostawiał pieniędzy w mieście, które jest tak nieprzyjazne dla motocyklistów. I uważam, że motocykliści powinni znaleźć sobie inne miejsce spotkań. O.K., tankujemy i dochodzimy do wniosku, że jesteśmy głodni. Ruszamy do Zajazdu Piastowskiego wzmocnić nadwątlone siły. W Piastowskim generalnie jak zawsze jest O.K. Czysto, miła obsługa, jedzonko smaczne i można płacić kartami. Zamawiamy po befsztyku tatarskim. Pełna satysfakcja. Tatar bardzo smaczny, świeżutki, pachnący, dodatki dobrane w sposób kompetentny i ze znawstwem przedmiotu. Z resztą, jak pamiętam z poprzednich pobytów w Piastowskim generalnie jedzenie jest bardzo pyszne. Nie ma potrzeby siedzieć w komercyjnych, byle jakich knajpach w centrum. Jeśli ktoś chciałby dobrze zjeść w Kazimierzu to wklejam linka do strony Piastowskiego. Jest tam od razu hotel ale w ich pokojach nigdy nie byłem więc nie mogę nic napisać: http://www.zajazdpiastowski.pl/
Spożyliśmy tatarka i czas jechać dalej do Opola tylko, że… czasu nam brakuje. No i co? No i… chcieliśmy dobrze a wyszło jak zawsze czyli skończyliśmy w knajpie. Taki już nas los..
Jeszcze fota do albumu pod Piastowskim i wracamy do domu.
 Tym razem ja prowadzę piękną trasą przez Celejów i Pożóg, wyjeżdża się w Końskowoli. Spokojnie dojeżdżamy do domu.
Nudna wycieczka? Nie powiedziałbym. Zobaczyliśmy kapliczkę i konie w Kęble, poznałem ojca Piotrka, zobaczyłem piękna trasę do Kazimierza przez Stanisławówkę, zjedliśmy pysznego tatarka w Piastowskim, zaliczyliśmy piękną trasę przez Pożóg. Całkiem udana wycieczka..