czwartek, 25 kwietnia 2013

Z.M.K. Hrubieszów

Że zajebisty mamy kraj (Z.M.K.), wiadomo nie od dzisiaj. A wschodnia granica jest wyjątkowa.
Nie potrafię wyrazić, jak wielką przyjemność sprawił mi wyjazd do Hrubieszowa. Dlaczego do Hrubieszowa? Bo nigdy tam nie byłem. A właściwie byłem przejazdem w trakcie ubiegłorocznego Rajdu Dookoła Polski. Dzisiaj, już z perspektywy czasu, widzą jak dobry pomysł miałem aby w końcu zrealizować to przedsięwzięcie, a nosiłem się z tym pomysłem od długiego czasu.
Hrubieszów jest miasteczkiem wyjątkowo pięknym, o niezwykłej wschodniej urodzie. Urodę tę budowali na przestrzeni wieków Polacy, Żydzi, Rosjanie, Niemcy a nawet Francuzi. A czy wiecie, że w okolicach Hrubieszowa stacjonowali Goci? Tak było, są do dzisiaj po nich ślady.
Nie będę opisywał historii Hrubieszowa, bo można ją znaleźć na wielu portalach internetowych. Zresztą nie jestem historykiem, nie mam historycznego zacięcia i jedyny fragment historii, który mnie interesuje, to okres II Rzeczypospolitej, a zwłaszcza Piłsudski, który była największym złem i nieszczęściem, jakie spotkało Polskę.
Wyjeżdżam z domu późno, prawie koło południa. Lecę na Hondzie, Harley odpoczywa..
Po zimie, w czasie, której głównym sportem było czytanie w na forach relacji kolegów z podróży motocyklowych, plecy trochę bolą. Zajeżdżam na stację zatankować i chociaż na parę minut przyjąć pozycję wyprostowaną.
Kolorowe tło i moja Hondzia.


























Jadę przez Zamość. Dojeżdżam do Hrubieszowa. Motocykl stawiam przy ulicy 3-go Maja. W ogóle ulica 3-go Maja to najpiękniejsza ulica Hrubieszowa..
Złażę z motocykla i już na pierwszy rzut oka widzą ładny domek.


























Podchodzę bliżej. Na ścianie tablica. Pewnie mieszkał tu ktoś znany. Patrzę i pierwszy zachwyt. W tym domu urodził się Bolesław Prus. Tak, tak, ten sam Prus, który w "Lalce" odważnie i chyba jako pierwszy w polskiej literaturze wcielił w postać Izabeli Łęckiej, dzisiaj już dobrze poznane zboczenie seksualne, zwane fetyszyzmem.



























































Nie oddycham z wrażenia. Dom Prusa..ale czad!!!
Po drugiej stronie ulicy piękny biały dworek. Na płocie czerwone tabliczki, czyli instytucja państwowa. Napis głosi, że to muzeum Stanisława Staszica. Bo w Hrubieszowie mieszkał przez jakiś czas również Stanisław Staszic. Czyż to nie genialne? Prus i Staszic w Hrubieszowie..Ale właścicielami tego dworku była rodzina Du Chateau, znany i zasłużony dla Hrubieszowa ród.





































































No to teraz następna ciekwostka. Czy wiecie, że w Hrubieszowie mieszkał Bolesław Leśmian? A, jak..wolno mu. Prus, Staszic, Leśmian..czyż to nie genialne?
No, dobrze, idę dalej. Po przeciwnej stronie ulicy budynek w niezwykłym, różowym kolorze. Budynek, widać, że stary.
























Podchodzę bliżej, na ścianie tablica pamiątkowa. Czytam i własnym oczom nie wierzę. Tutaj, mieszkał przed wojną, major Henryk Dobrzański "Hubal". Nie wierzycie? Proszę bardzo..


















































Dzisiaj w tym budynku mieści się polsko-fancuska fundacja, założona przez Krystynę i Stefana Du Chateau
























































W małym miasteczku, najbardziej wysuniętym na wschód mieście Polski, Prus, Staszic, Leśmian, "Hubal", czyż to nie genialne?!
A teraz kolejna ciekawostka. Czy wiecie, że w Hrubieszowie, urodził się sławny polski architekt, konserwator zabytków i rysownik, Wiktor Zin?!
Idę dalej. Kolejny dworek na ulicy 3-go Maja. Obecnie niestety przychodnia lekarska. Kiedyś właścicielami tego dworku była rodzina Golakowskich. Zdjęcie poniżej..

























Idę dalej. Oczywiście, cały czas ulicą 3-ga Maja. Kolejny przepiękny dom. No, po prostu perełka. To pałac Kiesewetterów, zasłużonej dla miast rodziny przemysłowców.





























































A teraz kolejna ciekawostka. Czy wiecie, że w Hrubieszowie urodził się kmdr. ppor. Bogusław Krawczyk, dowódca podwodnego okrętu-legendy ORP "Wilk"? Po prostu odjazd..
Wracam już powoli w kierunku motocykla. W głowie szum od nadmiaru wrażeń. Dochodzę do cerkwi p.w. Zaśnięcia N.M.P. Cerkiew, niestety zamknięta. Popatrzcie na nią chociaż z zewnątrz.


































Uff, naoglądałem się Hrubieszowa, ale wiem, że tylko dotknąłem jego klimatu i nie widziałem wszystkiego, co trzeba tam zobaczyć. Wrócę jeszcze, wiem, że wrócę..
Odpalam motocykl i jadę do pobliskiej miejscowości Gródek. Gródek to właściwie wieś ale fantastycznie położona, przepiękna krajobrazowo, o bardzo ciekawej przeszłości..
W 1018 roku na tym terenie miała miejsce, bitwa pomiędzy wojskami Bolesława Chrobrego i Jarosława Mądrego.
Tutaj znajduje się grodzisko z VIII-IX wieku.
A czy wiecie, że znajduje się tutaj największe w Europie cmentarzysko gockie? Czad zupełny..
To tutaj archeolodzy odkryli osadę z 3100-2500 r.p.e., zamieszkałą przez ludność kultury pucharów lejkowatych (ha, ha, ha...daję słowo, naprawdę tak się ta kultura nazywa...chyba musieli zdrowo sobie w gwizdek dawać przez wąskie szyjki)
O.K., dosyć ględzenia. Pokażę wam parę zdjęć z moją Hondzią w roli głównej. A Gródek położony jest po prostu fantastycznie. Rzeka, rozlewisko, wiosna, na każdym gnieździe bociany, na rozlewisku łabędzie. No po prostu coś niezwykłego...










































































































































































































Nadchodzi późne popołudnie. Czas kończyć moją wycieczkę. Jestem po prostu zachwycony Hrubieszowem i okolicą. Mam tam jeszcze mnóstwo rzeczy do zobaczenia. Dzisiaj tylko lekko dotknąłem tego całego piękna i klimatu. Niebawem tam wrócę i wszystko wam opowiem.