piątek, 3 maja 2013

"Ranczo" czyli "Pocieszanka"

Oj, biedna ta nasza telwizja, biedna i oglądać nie ma ani czego ani kogo. Bo, albo amerykański film dla półgłówków idzie, albo gruby blond flejtuch uczy biznesu lepszych od siebie, albo chudy blond botoks poucza, że naturalna uroda jest najładniejsza, albo bolszewik kaznodzieja głosi, że mamusia z penisem to, to samo, co mamusia z vaginą, albo telwizja wdraża kolejny pomysł, obliczony na widza z IQ w okolicy "młodych, wykształconych, z wielkich miast".
Na szczęście jest "Ranczo".
"Ranczo" jest serialem nierównym, ale nie wywołuje odruchu wymiotnego jak inne "programy" w telewizji, z wiadomościamo wszelkiej maści na czele. Jest nierówne, bo oprócz postaci i ról słabych np. trzeźwy Kusy czy Witebski, ma również postacie i role genialne np. pijany Kusy czy Solejukowa czy chłopaki z ławeczki czy Wezół, bracia Japyczowie, czy...w ogóle prawie wszyscy.
Powiem więcej. "Ranczo" jest nierówne ale prawie genialne. Piszę "prawie", bo chwilami wydawało mi się, że maczały w nim palce feministki, albo reżyser chciał się podlizać feministkom. Ale może to tylko złudzenie..Dlaczego genialne, nie będę pisał bo, ci którzy oglądają, to wiedzą, a, tym którzy nie oglądają, taka wiedza nie jest do niczego potrzebna.
Powiem jeszcze więcej. "Ranczo" jest serialem tak fantastycznym, że w niedzielę, staram się tak ustawiać sobie plan dnia, żebym mógł na "Ranczo" zasiąść przed telewizorem. To jest mój drugi raz w życiu. Piewszy był w moich licelanych czasach, kiedy szła "Pogoda dla bogaczy". Tłumaczenie tytułu było idiotyczne (oryg. Rich Man, Poor Man), ale serial był taki, że po dzienniku wyludniały się ulice wszystkich, bez wyjątku miast w Polsce.
A dzienniki w tamtych czasach pokazywały głównie wyczyny utrwalaczy socjalizmu w niebieskich i zielonych mundurach, spadkobierców chlubnych tradycji NKWD, UB, KBW i podobnych, dla których głównym narzędziem pracy, zamiast głowy, była pała i armatka wodna. Mały prezent ode mnie, dla wszystkich z tamtych czasów, którym mundur niezależnie od koloru, kojarzył się z szumowiną bez czci i honoru.
Krzysztof Cwynar "Pocieszanka": http://www.youtube.com/watch?v=VWP9obHzkVk
Ale wracając do "Rancza". "Ranczo", to nie tylko ludzie i role. "Ranczo", to również miejsca. Kościół, plebania, sklep i ławeczka, ośrodek zdrowia, szkoła, dom Amerykanki, rynek..Plenery w "Ranczu" są pozornie mało wyszukane ale tylko pozornie. Cóż pięknego czy interesującego może być na zapyziałej, polskiej prowincji? A jednak jest. Polska prowincja wcale nie jest zapyziała ani mało interesująca.
Pojechałem do Jeruzala, gdzie była kręcona większość scen z "Rancza". Jazda w chwilami ulewnym deszczu ale ciepło. Dojeżdżam na miejsce i zachłannie chłonę klimat. Kilka zdjęć do albumu.

Kościół..

A tutaj kościół wewnątrz.

Wiadomo, że jak kościół, to i plebania musi być..

A tutaj salka katechetyczna, w której Amerykanka uczyła angielskiego..

Pod sklepem Więcławskiej..

\
Na ławeczce. Nie wiem dokładnie na czyim miejscu siedzę, zdaje mi się, że chyba Hadziuka. Miałem przyjemność spożyć na ławeczce ekskluzywny obiad w postaci bułki i jogurtu. W klimacie "Rancza", miały niepowtarzalny smak.."Mamrota" też mieli w sklepie, ale nie było upału i nie chciało mi się pić :-) A flaszka, którą trzymam w ręku, była pożyczona od tubylca :-)

A oto ośrodek zdrowia doktora Wezóła. Wezół to jedna z najgenialniejszych postaci w "Ranczu"..
 No i szkoła...









"Ranczo", to jeszcze inne miejsaca i plenery. Ale to już na kolejny raz. Na pewno warto zobaczyć dom Amerykanki, który znajduje się w województwie łódzkiem.
Super wyjazd. Polecam wszystkim. I "Ranczo", i plenery w Jeruzalu.