piątek, 11 października 2013

Kazimierz wieczorową porą.

Dzwoni Jurek i pyta się czy lecimy. Wiadomo, że lecimy, bo mnie dwa razy zapraszać nie trzeba. Tylko gdzie? Wiadomo, że jak nie ma pomysłu to zawsze jest Kazimierz. A zatem Kazimierz, poźniej przepływamy promem Wisłę do Janowca i come back home.
Startujemy ok. 16:30, cieplutko, Słońce pięknie nie tylko grzeje, ale i świeci. Bo świecenie Słońca jest całkiem inne o róznych porach roku, a świecenie jesienne jest wyjątkowo piękne. Miękkie, rozproszone światło, leciuteńka mgiełka, nitki babiego lata...ech, piękny jest ten świat...
Do Kazimierza dojeżdżamy o lekkim zmierzchu. Miasteczko, zupełnie nie przypomina horroru, który ma tam miejsce w weekendy. Po rynku plączą się pojedyncze postacie ludzkie. Atmosfera senna, leniwa i lekko przymglona. Kolory Kazimierza o zmierzchu po prostu nieziemskie. Zresztą, co będę wam tu ściemniał. Popatrzcie sami na zdjęcia.

Zrobiłem starą, rozlatującą się komórką te dwa zdjęcia powyżej i poszliśmy z Jurkiem do galerii "Piwnica" pooglądać obrazy. Moim zdaniem to najlepsza galeria w Kazimierzu. A obrazy po prostu odjazdowe. Nawet jak nie kupisz, to przecież pooglądać zawsze można. Pani, która tam urzędowała, była na tyle miła, że wpuściła nas i pozwoliła nasycić oczy skarbami wiszącymi na ścianach, chociaż była już ubrana do wyjścia do domu i zamykała galerię.
O.K. Wracamy do motocykli, znowu przechodzimy przez rynek. A rynek po krótkim czasie, który spędziliśmy w galerii, znowy wygląda inaczej. Po prosu ciężki szok estetyczny. Popatrzcie na zdjęcia poniżej.

No i co? Czyż nie odjazdowo?
A teraz odwracamy się w kierunku Góry Trzech Krzyży. Obraz zupełnie inny. Błękitne niebo i żółto-czerwono-brązowe kolory liści na zboczach.







































Już dawno nie widziałem tak pięknego Kazimierza. Co prawda, dawno już w nim nie byłem, bo się obraziłem, bo przeganiali motocyklistów z rynku. Ale wczoraj było po prostu odjazdowo.
Posiedzieliśmy z Jurkiem w herbaciarni, a później już nie chciało nam się płynąć do Janowca. No to daliśmy w palnik i wróciliśmy do domu :-)))