Jak mawia staropolskie
przysłowie:”Koniec wieńczy dzieło”.
My, to znaczy lubelscy motocykliści,
przy moim skromnym udziale, zakończyliśmy akcję, budowy nagrobka i
swoistego rodzaju pomnika śp. Państwa Marii i Jana Czarnasów.
Tym którzy jej nie znają, chciałbym
opowiedzieć ich historię, a tym,którzy ją znają pokrótce ją
przypomnieć.
Pani Maria, była wieloletnią sąsiadką
moich Rodziców. Nie miała żadnej rodziny, mieszkała samotnie.
Była naszym częstym gościem, niemal członkiem rodziny.
Pani Maria, przed wojną wyszła za mąż, za Pana Jana Czarnasa. Mieszkali w Białopolu, niewielkim miasteczku, pomiędzy Chełmem, a Hrubieszowem. Pan Jan był przodownikiem policji, pełnił funkcję komendanta posterunku policji w Białopolu.
Pani Maria, przed wojną wyszła za mąż, za Pana Jana Czarnasa. Mieszkali w Białopolu, niewielkim miasteczku, pomiędzy Chełmem, a Hrubieszowem. Pan Jan był przodownikiem policji, pełnił funkcję komendanta posterunku policji w Białopolu.
Pewnego, wrześniowego dnia 1939 roku,
po najeździe ruskich na Polskę, Pan Jan, jak każdego dnia wyszedł
do pracy. Nie wrócił do domu już nigdy i wieść o nim zaginęła
na zawsze. Pani Maria, nigdy się z tym nie pogodziła i wciąż
czekała na jego powrót, chociaż nie wiedziała, co się z nim
stało.
Pani Maria, część wojny spędziła, w którymś z niemieckich obozów (nie pamiętam w którym), a po wojnie, żyła samotnie, nigdy nie związała się już z żadnym mężczyzną i każdego dnia czekała na powrót męża.
Po wojnie, będąc już naszą sąsiadką, niekiedy opowiadała o tym, jakiego niezwykłego miała męża. Był wspaniałym człowiekiem, wielu rzadkich zalet, a przede wszystkim bezkompromisowym patriotą, uczestnikiem wojny polsko-ruskiej 1920 roku.
Pani Maria, część wojny spędziła, w którymś z niemieckich obozów (nie pamiętam w którym), a po wojnie, żyła samotnie, nigdy nie związała się już z żadnym mężczyzną i każdego dnia czekała na powrót męża.
Po wojnie, będąc już naszą sąsiadką, niekiedy opowiadała o tym, jakiego niezwykłego miała męża. Był wspaniałym człowiekiem, wielu rzadkich zalet, a przede wszystkim bezkompromisowym patriotą, uczestnikiem wojny polsko-ruskiej 1920 roku.
Państwo Czarnasowie, nie mieli dzieci.
W 1990 roku, po odtajnieniu przez
ruskich list katyńskich, nasz drugi sąsiad, pan Stanisław,
postanowił sprawdzić, czy nie ma na nich męża Pani Marii.
Niestety...był. W 1940 roku, został
zamordowany strzałem w tył głowy, przez ruskich barbarzyńców w
katowni n.k.w.d. w Twerze. To właśnie tam, w ramach eksterminacji
narodu polskiego, troglodyci spod czerwonej gwiazdy, mordowali
polskich policjantów i funkcjonariuszy Korpusu Ochrony Pogranicza.
Ciało Pana Jana, zakopali w zbiorowym, bezimiennym dole w
Miednoje.
Pan Stanisław po odkryciu prawdy, miał szalony dylemat, czy powiedzieć o tym Pani Marii, ale uznał, że powinna ją znać.
Pani Maria, w ciężkiej depresji, ze zniszczonym zdrowiem, żyła jeszcze kilka lat. Zmarła w 1996 roku i została pochowana na lubelskim cmentarzu przy Drodze Męczenników Majdanka.
Często wspominając przypadki życia i śmierci Państwa Czarnasów, postanowiłem postawić im nagrobek, a jednocześnie pomnik. Pomnik poświęcony polskiemu policjantowi, patriocie, który oddał życie za Polskę, i pomnik miłości dwojga ludzi, którzy nie widzieli świata poza sobą.
Opowiedziałem tę historię i podzieliłem się swoim pomysłem z Moniką, lubelską policjantką, motocyklistką. Monika, ze swoim mężem Jurkiem, również policjantem, również motocyklistą, natychmiast nadali sprawie bieg i rozgłosili sprawę w swoim klubie policjantów-motocyklistów i wśród innych motocyklistów. Zorganizowali zbiórkę pieniędzy, które przeznaczyli na budowę nagrobka-ponika Pani Marii i Pana Jana.
Moniko, Jurku, składam Wam gorące podziękowanie za Waszą pomoc i zaangażowanie.
Pan Stanisław po odkryciu prawdy, miał szalony dylemat, czy powiedzieć o tym Pani Marii, ale uznał, że powinna ją znać.
Pani Maria, w ciężkiej depresji, ze zniszczonym zdrowiem, żyła jeszcze kilka lat. Zmarła w 1996 roku i została pochowana na lubelskim cmentarzu przy Drodze Męczenników Majdanka.
Często wspominając przypadki życia i śmierci Państwa Czarnasów, postanowiłem postawić im nagrobek, a jednocześnie pomnik. Pomnik poświęcony polskiemu policjantowi, patriocie, który oddał życie za Polskę, i pomnik miłości dwojga ludzi, którzy nie widzieli świata poza sobą.
Opowiedziałem tę historię i podzieliłem się swoim pomysłem z Moniką, lubelską policjantką, motocyklistką. Monika, ze swoim mężem Jurkiem, również policjantem, również motocyklistą, natychmiast nadali sprawie bieg i rozgłosili sprawę w swoim klubie policjantów-motocyklistów i wśród innych motocyklistów. Zorganizowali zbiórkę pieniędzy, które przeznaczyli na budowę nagrobka-ponika Pani Marii i Pana Jana.
Moniko, Jurku, składam Wam gorące podziękowanie za Waszą pomoc i zaangażowanie.
Łukasz, Artur, dla Was również
podziękowania za to, że podjęliście się zbiórki pieniędzy na
ten cel.
Bardzo serdecznie dziękuję, wszystkim koleżankom i kolegom lubelskim motocyklistom, za Waszą hojność i wspaniałomyślność przy zbiórce pieniędzy. Chylę przed Wami czoła i składam Wam polski ukłon, czapą do samej Ziemi.
Bardzo serdecznie dziękuję, wszystkim koleżankom i kolegom lubelskim motocyklistom, za Waszą hojność i wspaniałomyślność przy zbiórce pieniędzy. Chylę przed Wami czoła i składam Wam polski ukłon, czapą do samej Ziemi.
Non Omnis Moriar. Nie wszystko umiera.
Pamięć historii Pani Marii i Pana Jana, będzie żyć w nas
zawsze.