Nie wiem, kto był dzisiaj na grobie Pani Marii, który jednocześnie jest pomnikiem dla jej męża Jana, polskiego przedwojennego policjanta, zamordowanego w 1940 roku, przez sowieckich barbarzyńców w Twerze.
Pewnie ktoś z moich kolegów, policjantów-motocyklistów z IPA, albo może Grzesio, albo nie wiem, kto jeszcze...
Kto by to nie był. bardzo serdecznie dziękuję. Wciąż, niezachwianie, nieustannie wierzę w to, że dobro, które czynimy, zawsze do nas wraca.
Jeśli, ktoś nie zna historii Pani Marii i Pana Jana, to opisałem ją tutaj: http://harleyman-harleyman.blogspot.com/2015/09/non-omnis-moriar.html
Byliśmy dzisiaj z Jolą, uporządkować nagrobek, zapalić świeczkę, wspomnieć ich postacie.
Świeczka już paliła się, a nagrobek, widać, że niedawno ktoś sprzątał...
Żaden widok nie mógł sprawić mi większej radości. Świadomość, że ktoś o nich pamięta, że ktoś do nich zagląda...
Ile razy nie powiedział bym "dziękuję", to zawsze za mało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz