Mieliśmy z Jolą jechać przez Janów Podlaski do Drohiczyna. Jak wiadomo, Janów Podlaski to stadnina koni, oczywiście najlepsza na świecie, a Drohiczyn to piękne podlaskie miasteczko, z tym niepowtarzalnym klimatem, który jest tylko na Podlasiu.
Odpalamy i jedziemy do Janowa, obejrzeć zawody. Odbywają się tam Sportowe Mistrzostwa Polski i Międzynarodowe Zawody Koni Arabskich, o czym informuje stosowny plakat.
Droga na Podlasie przepiękna (moja ulubiona), pogoda za dobra (Słońce praży jakby się wściekło), ruch niewielki, jednym słowem..sielanka.
W sielankowych nastrojach dojeżdżamy do Janowa, o czym informuje stosowny znak drogowy oraz uśmiech Joli.
Wjeżdżamy na pięknie ocieniony parking, Jola przebiera się w strój galowy, czyli krótkie spodenki i udajemy się na zawody. Nie znamy się na tym sporcie, ale co szkodzi popatrzeć, zwłaszcza, że nie trzeba znać się na koniach, żeby widzieć jakie to piękności. A propos, w trakcie obiadu dowiedzieliśmy się, że Amerykanie chcieli kupić jednego z reproduktorów z Janowa za 6 mln. euro, ale stadnina kazała im z takimi propozycjami spadać na drzewo banany prostować..
W sobotę było rozgrywane półfinały w kilku konkurencjach. My przyjechaliśmy akurat tuż przed rozpoczęciem Hunter Pleasure. Zawody odbywały się pięknej, klimatyzowanej ujeżdżalni, a zawodnicy i konie przygotowywali się na przyległym paddocku.
A później, oczywiście już właściwe zawody na terenie pięknej, klimatyzowanej ujeżdżalni..
I na końcu, ocena sędziowska..
Później prezentacja debiutantów, czyli zawodników, którzy po raz pierwszy występują przed publicznością..
Po prezentacji debiutantów, przerwa obiadowa, po której miał być konkurs skoków. Idziemy więc na obiad, po drodze oglądamy stadninę.
Piękna ujeżdżalnia, w której odbywają się zawody.
Pomnik dżokeja..
Zabytkowa, piękna stajnia...
Przed obiadem, jeszcze rzut oka na przepiękne, pasące się konie...
A po obiedzie rozpoczynają się zawody w skokach. Ostatnie treningowe skoki przed wjazdem na ring..
I zaczynają się właściwe zawody. Patrzeć na skaczące konie to przyjemność jakich mało...
A po skokach była konkurencja, która nazywa się Native Costume. "Native" w tym przypadku oznacza strój arabski. Oprócz oceny umiejętności jeździeckich, ocenia się również strój jeźdźca, jego zgodność z oryginałem..Arabskie stroje, arabska muzyka, i oczywiście arabskie konie tworzyły niepowtarzalny klimat...
Kończy się już Native Costume. Dla nas czas wracać do domu. Bardzo żałujemy, że nie możemy zostać dłużej, bo za chwilę miała się zacząć konkurencja pt: Polski Strój Historyczny. Cóż, trudno, może za rok będzie nam dane zobaczyć polskie stroje.
Jako przedsmak, strój z 1815 roku...
Musimy już wracać. Zawody w stadninie tak nam się spodobały, że zrezygnowaliśmy do jazdy do Drohiczyna, ale co się odwlecze...Drohiczyn obejrzymy jeszcze na pewno...
Kierujemy się już w stronę motocykli. Jeszcze rzut oka na kolejną piękną, zadbaną stajnię...
Pogoda wciąż super, Słońce przygrzewa, powiedziałbym, że za mocno. Jedziemy w stronę Lublina, gdzieś przed Radzyniem Podlaskim tankowanie i szybkie uzupełnienie płynów...
To był piękny dzień. Fantastyczne konie, jakich nie widzi się na co dzień. Niezwykła atmosfera na zawodach. Czuć, że to nie jest sport dla każdego. Wśród publiczności słychać język angielski, niemiecki, francuski...Jesteśmy pewni, że to nie były nasze ostatnie zawody w Janowie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz