poniedziałek, 7 października 2013

Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie w jesiennym Słońcu.

O Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, poza miejscowymi mało kto słyszał. A daję słowo, że to przepiękna kraina i warto ją zobaczyć.
Polecieliśmy w ostatnią niedzielę z Kasią, Wojtkiem i Piotrkiem. Pogoda po prostu bajeczna. Ciepłe, jesienne Słońce, barwy jesieni, no i ten klimacik pojezierza.
Lecimy do Tyśmienicy.
W Tyśmienicy jest niepozornie wyglądające miejsce. Na niewielkich wzgórzach stoją trzy krzyże. To cmentarz choleryczny z XIX w. Genezy nazwy nie trzeba wyjaśniać. A w XX w. pochowano w tym miejscu żołnierzy niemieckich i austriackich, którzy zginęli w 1915 roku w walkach pod Tyśmienicą.




































Oczywiście, jeszcze obowiązkowa fota grupowa :-)

A następnie udaliśmy się zobaczyć pałac Zamoyskich w Jabłoniu. Pałac obecnie jest w rękach prywatnych i wygląda tak, jakby nic się w nim nie robiło.

Ale budynek bardzo ładny. Neogotycki styl, wzorowany na angielskich rezydencjach. Do całości dobudowali ładną kordegardę i bramę wjazdową.
Brama zamknięta, wejść nie można, ale widać co nieco.

Jeszcze spojrzenie na mapę gminy Jabłoń i ustalamy, że lecimy do Paszenek zobaczyć drewniany kościół.

A oto drewniany kościół w Paszenkach. Miejscowa parafia jest pod wezwaniem Trójcy Świętej i Św. Szymona Słupnika. Kościół był kiedyś prawosławną cerkwią z 1894 roku, jedyną na Lubelszczyźnie, zbudowaną na planie oktogonu.













































































































W kościele była właśnie odprawiana msza św., tak więc tylko dyskretnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. Wystrój kościoła dech zapiera. Nie mam zdjęć, bo nie chciałem przeszkadzać, ale słowo daję...perełka.
A z Paszenek polecieliśmy do Kolana. W Kolanie jest niewielki pałacyk, który miał kilku właścicieli, a sama wieś Kolano była ośrodkiem krzewienia edukacji wśród miejscowych chłopów, co była rzadkościa na ówczesne czasy.







































Kasia z Piotrkiem wygłupiają się i robią mi szkolenie z figur gimnastycznych niezbędnych do uzyskania właściwego zdjęcia do facebook'a.





































Głód zaczął nam doskwierać, więc udaliśmy się do Sosnowicy, ale w dworku Sosnowskich było zamknięte na cztery spusty. Ale tak czy tak, otoczenie bardzo ładne.








































































Z Sosnowicy lecimy do Dratowa, zobaczyć cerkiew św. Mikołaja. Byłem już tutaj, i to całkiem niedawno, ale to piękne miejsce, i zawsze przyciąga swoją urodą.









































































Bardzo ładna cerkiew i pięknie położona.
Z Dratowa jest tylko rzut beretem do Kijan, gdzie znajduje się pałac Sonnenbergów. O pałacu pisałem już w innym miejscu na blogu. Teraz jeszcze kilka zdjęć "ku pamięci".



O.K. Czas wracać do domu. Piotrek pojechał już nieco wcześniej, my jeszcze zostaliśmy chwilę w Kijanach.
Ależ był przepiękny wyjazd. Jesień na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim jest wyjątkowa. Ciepła, cicha, bez turystów, babie lato w powietrzu i ten swoisty klimat pojezierza.
Wrócę tu na pewno...

2 komentarze: