Miałem jechać do Oblęgorka, bo lubię Sienkiewicza i chciałem zobaczyć, jak mieszkał najbogatszy polski pisarz, który utrzymywał się z pisania, a nie z uprawiania ziemniaków.
Kiedyś myknąłem na tym blogu, krótkie wypracowanko o Sienkiewiczu, oczywiście w kontekście jazdy motocyklem: http://harleyman-harleyman.blogspot.com/2013/05/cuda-anatomii-czyli-rzecz-o-sienkiewiczu.html
Patrzę na stronę Oblegorka, shit...w poniedziałki zamknięte.
No, dobra. Jak nie do Oblęgorka, to polecę do Łańcuta, zwłaszcza, że w Łańcucie miałbym mały interesik do załatwienia. W pałacowym parku, jest storczykarnia, okazy mają fantastyczne. Kiedyś byłem, to wiem. A, teraz potrzebuję storczyków na tła do zdjęć. Każdy, kto fotografuje, to wie co z tym można zrobić i o co chodzi.
Sprawdzam stronę Łańcuta, O.K., czynne w poniedziałki.
Odpalam Hondzię i lecę. 180 km w jedną stronę. Nie daleko, ale gorąc sakramencki. O jeździe w kombinezonie, nawet nie chcę słyszeć. Jadę na lekko, buty tylko mam motocyklowe.
Dojeżdżam, O.K. Czynne. Idę do storczykarni i... o, żesz k...a, taka wasza w te i nazad...storczykarnia w poniedziałki nieczynna. Wszystko czynne, tylko storczykarnia nieczynna. Nie widziałem informacji na ich stronie, że storczykarnia w poniedziałki nieczynna.
Klnę na czym świat stoi. Sięgam do najgłębszych pokładów mojej erudycji, po kolejne zasoby języka polskiego, ale nic mi nie lepiej. Przysięgam na wszystko, że moja noga więcej w tym Piździuchowie nie postanie.
Nie chce mi się pisać, bo do dzisiaj mi jeszcze nie przeszło. Wklejam trzy zdjęcia, żeby nie było, że nie byłem, albo coś. Mam lepsze, ale wklejam najgorsze, bo mam nerwa. 360 km psu w d...
I jeszcze piękne korzenie, starego dębu w przypałacowym ogrodzie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą transalp. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą transalp. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 26 lipca 2016
360 km po nic...
Etykiety:
blog,
dąb,
free biker,
Harelyeman,
Harley,
harley-man,
Henryk Sienkiewicz,
honda,
korzenie,
Łańcut,
motocykl,
motocyklista,
Oblęgorek,
orchodee,
podróż,
rajd,
storczyki,
transalp,
wolność,
wyjazd
piątek, 17 czerwca 2016
Trzy karty, czyli konkurs dla zamiejscowych, czyli gdzie dzisiaj byłem ?
Wstawiam trzy karty, czyli trzy zdjęcia.
Byłem dzisiaj Hondzią w czadowym miejscu, ale nie powiem, gdzie, ciekawy jestem, ile osób zgadnie.
Miejscowi motocykliści, mogą wiedzieć, choć podejrzewam, że i tak nie wszyscy...
Odpowiedzi, uprzejmie proszę, umieszczać w komentarzach :-)
Karta nr 1.
Karta nr 2.
Karta nr 3.
Byłem dzisiaj Hondzią w czadowym miejscu, ale nie powiem, gdzie, ciekawy jestem, ile osób zgadnie.
Miejscowi motocykliści, mogą wiedzieć, choć podejrzewam, że i tak nie wszyscy...
Odpowiedzi, uprzejmie proszę, umieszczać w komentarzach :-)
Karta nr 1.
Karta nr 2.
Karta nr 3.
Etykiety:
blog,
Chodel,
free biker,
Harelyeman,
Harley,
harley-man,
honda,
ksiądz Ściegienny.,
Loret,
motocykl,
motocyklista,
podróż,
rajd,
transalp,
wolność,
wyjazd
niedziela, 5 czerwca 2016
Zbigniew Matysiak, czyli krótko, patriotycznie i na sportowo.
Bank, zaprosił swoich klientów motocyklistów, do uświetnienia swoją obecnością biegu "Solidarności".
A, później miał być grill, spotkanie z człowiekiem legendą, Zbigniewem Matysiakiem i balety.
Zbiórka w Świdniku. Zjechaliśmy na różnych motocyklach, wśród nich prawdziwe cacka.
A, później bryknęliśmy na lotnisko, gdzie mieliśmy uświetniać. Stoimy w rządku, ludzie podziwiają, niewiasty wzdychają, dzieci wrzeszczą, biegacze rozgrzewają nogi, Norbert narzeka, że poszła mu ostatnia bańka i czego teraz będzie żył, i w ogóle...
Postaliśmy z godzinkę, polansowaliśmy się i pojechaliśmy do Wierzchowisk na spotkanie z Panem Zbigniewem i na balety.
Rozpoczyna się część oficjalna, władze banku witają, dziękują i zapraszają ...
Pani Dyrektor Muzeum Martyrologii Pod Zegarem, w swoim wystąpienia, wprowadza nas w koleje życia Pana Zbigniewa, opowiada o jego losach, walce o Polskę, gehennie więźnia, i o powojennych losach, wspaniałych sukcesach sportowych, najpierw w kolarstwie, a później w sportach motocyklowych.
Wystąpienie, Pana Zbigniewa, poprzedził film o jego życiu, a później, już wspaniały gość mówił sam. A było czego słuchać.
Pan Zbigniew Matysiak. Rocznik 1926. AK-owiec ze zgrupowania Hieronima Dekutowskiego "Zapory", przydzielony do grupy zajmującej się, wykonywaniem wyroków śmierci na zdrajcach, konfidentach gestapo i nkwd (pisownia małą literą zamierzona) Więzień ub, torturowany, eksterminowany na wszystkie sposoby, jakie znała komunistyczna szumowina, ruskie ścierwo i ich polskie pridupniki.
Po wyjściu z więzienia, z trudem utrzymując się na powierzchni życia, dzieląc los wszystkich Żołnierzy Wyklętych, próbuje zrobić coś pożytecznego ze swoim życiem.
Cudem dostaje pracę, powoli, dzięki ludziom takim jak on sam, zaczyna uprawiać sport. Osiąga w im wspaniałe sukcesy jako czynny zawodnik kolarstwa, później sportów motocyklowych. Później zostaje trenerem i nauczycielem młodych motocyklistów.
Czy wiecie, że to właśnie Pan Zbigniew, wjechał motocyklem na Górę Trzech Krzyży w Kazimierzu ? I to nie po tym stosunkowo łagodnym stoku, po którym wchodzi się na nią piechotą, ale stokiem od strony kościoła św.Anny. Czy dzisiaj, któryś z motocyklistów, dokonałby tego ? Chciałbym zobaczyć tych wszystkich za przeproszeniem "instruktorów" od jazdy motocyklem, którzy ogłaszają się w internecie, że są tacy świetni i, że czują się upoważnieni do uczenia innych, jak wjeżdżają z tymi swoimi umiejętnościami, śladem Pana Zbigniewa, na Górę Trzech Krzyży. Śmiech mnie ogarnia, na samą myśl...
Pan Zbigniew, ma 90 lat, ale kiedy mówi, czuć w nim człowieka ze stali. Patriota, dla którego nie ma kompromisów w miłości do ojczyzny. Trudne życie, nie zabiło w nim poczucia humoru. Kiedy opowiada, słuchający, co chwilę śmieją się razem z nim.
To chyba już kultowa dykteryjka, w której opowiada, jak ogląda nowo wybudowany tor crossowy i mówi:"Co to, k...a za tor ? Na nim nie ma się czego bać..." Czyż nie odjazd w biały dzień ?
Oto Pan Zbigniew...Uśmiechnięty, z szalonym dystansem do siebie i swojego niełatwego życia...
Poprosiłem kolegę o zrobienie mi zdjęcia z Panem Zbigniewem. Mam, ale nie pokażę, chcę je mieć tylko siebie...
Pan Zbigniew, skończył już swoją opowieść. Szkoda, mógłbym go słuchać bez końca...
Później było obiad. Najadłem się pysznych pierogów z grzybami. Spać mi się zachciało. Myślę sobie, prześpię się trochę, gdzieś w krzakach w parku...Ale mój kolega, Radzio, fantastyczny mechanik, przed którym żaden Harley, nie ma tajemnic, i nie ma takiej choroby, z której nie potrafiłby Harleya wyleczyć, mówi, że musi jechać już do domu. Myślę sobie...pojadę i ja...Impra miała być do wieczora, muzyka, tańce i w ogóle...Od tańców, lepiej dla mnie trzymać się z daleka, bo efekt mógłby być taki, jak dla tych "Instruktorów" przy wjeździe na Górę Trzech Krzyży... :-)))
No, i tak pojechaliśmy z Radziem w drogę powrotną.
Super było. Krótki, niedaleki wyjazd, ale impra niezrównana.
A, później miał być grill, spotkanie z człowiekiem legendą, Zbigniewem Matysiakiem i balety.
Zbiórka w Świdniku. Zjechaliśmy na różnych motocyklach, wśród nich prawdziwe cacka.
A, później bryknęliśmy na lotnisko, gdzie mieliśmy uświetniać. Stoimy w rządku, ludzie podziwiają, niewiasty wzdychają, dzieci wrzeszczą, biegacze rozgrzewają nogi, Norbert narzeka, że poszła mu ostatnia bańka i czego teraz będzie żył, i w ogóle...
Postaliśmy z godzinkę, polansowaliśmy się i pojechaliśmy do Wierzchowisk na spotkanie z Panem Zbigniewem i na balety.
Rozpoczyna się część oficjalna, władze banku witają, dziękują i zapraszają ...
Pani Dyrektor Muzeum Martyrologii Pod Zegarem, w swoim wystąpienia, wprowadza nas w koleje życia Pana Zbigniewa, opowiada o jego losach, walce o Polskę, gehennie więźnia, i o powojennych losach, wspaniałych sukcesach sportowych, najpierw w kolarstwie, a później w sportach motocyklowych.
Wystąpienie, Pana Zbigniewa, poprzedził film o jego życiu, a później, już wspaniały gość mówił sam. A było czego słuchać.
Pan Zbigniew Matysiak. Rocznik 1926. AK-owiec ze zgrupowania Hieronima Dekutowskiego "Zapory", przydzielony do grupy zajmującej się, wykonywaniem wyroków śmierci na zdrajcach, konfidentach gestapo i nkwd (pisownia małą literą zamierzona) Więzień ub, torturowany, eksterminowany na wszystkie sposoby, jakie znała komunistyczna szumowina, ruskie ścierwo i ich polskie pridupniki.
Po wyjściu z więzienia, z trudem utrzymując się na powierzchni życia, dzieląc los wszystkich Żołnierzy Wyklętych, próbuje zrobić coś pożytecznego ze swoim życiem.
Cudem dostaje pracę, powoli, dzięki ludziom takim jak on sam, zaczyna uprawiać sport. Osiąga w im wspaniałe sukcesy jako czynny zawodnik kolarstwa, później sportów motocyklowych. Później zostaje trenerem i nauczycielem młodych motocyklistów.
Czy wiecie, że to właśnie Pan Zbigniew, wjechał motocyklem na Górę Trzech Krzyży w Kazimierzu ? I to nie po tym stosunkowo łagodnym stoku, po którym wchodzi się na nią piechotą, ale stokiem od strony kościoła św.Anny. Czy dzisiaj, któryś z motocyklistów, dokonałby tego ? Chciałbym zobaczyć tych wszystkich za przeproszeniem "instruktorów" od jazdy motocyklem, którzy ogłaszają się w internecie, że są tacy świetni i, że czują się upoważnieni do uczenia innych, jak wjeżdżają z tymi swoimi umiejętnościami, śladem Pana Zbigniewa, na Górę Trzech Krzyży. Śmiech mnie ogarnia, na samą myśl...
Pan Zbigniew, ma 90 lat, ale kiedy mówi, czuć w nim człowieka ze stali. Patriota, dla którego nie ma kompromisów w miłości do ojczyzny. Trudne życie, nie zabiło w nim poczucia humoru. Kiedy opowiada, słuchający, co chwilę śmieją się razem z nim.
To chyba już kultowa dykteryjka, w której opowiada, jak ogląda nowo wybudowany tor crossowy i mówi:"Co to, k...a za tor ? Na nim nie ma się czego bać..." Czyż nie odjazd w biały dzień ?
Oto Pan Zbigniew...Uśmiechnięty, z szalonym dystansem do siebie i swojego niełatwego życia...
Pan Zbigniew, skończył już swoją opowieść. Szkoda, mógłbym go słuchać bez końca...
Później było obiad. Najadłem się pysznych pierogów z grzybami. Spać mi się zachciało. Myślę sobie, prześpię się trochę, gdzieś w krzakach w parku...Ale mój kolega, Radzio, fantastyczny mechanik, przed którym żaden Harley, nie ma tajemnic, i nie ma takiej choroby, z której nie potrafiłby Harleya wyleczyć, mówi, że musi jechać już do domu. Myślę sobie...pojadę i ja...Impra miała być do wieczora, muzyka, tańce i w ogóle...Od tańców, lepiej dla mnie trzymać się z daleka, bo efekt mógłby być taki, jak dla tych "Instruktorów" przy wjeździe na Górę Trzech Krzyży... :-)))
No, i tak pojechaliśmy z Radziem w drogę powrotną.
Super było. Krótki, niedaleki wyjazd, ale impra niezrównana.
Etykiety:
AK-owcy,
bank,
blog,
free biker,
Harelyeman,
Harley,
harley-man,
honda,
Lublin Airport,
motocykl,
motocyklista,
podróż,
rajd,
Świdnik,
transalp,
wolność,
wyjazd,
Zbigniew Matysiak,
żołnierze wyklęci
środa, 22 kwietnia 2015
Rajd katyński, czyli, co tu jest grane ?
Jak
wiadomo, rajd katyński (pisownia małą literą zamierzona), skupia motocyklistów, uważających się za patriotów,
legitymujących się górnolotnym hasłem:”Kocham Polskę i ty ją
kochaj”. Miłość rajdu katyńskiego do Polski, jest
najdziwniejszą miłością, jaką w życiu widziałem, a widziałem
już nie jedno.
Oto,
jedzie rajd katyński na groby żołnierzy, policjantów,
funkcjonariuszy K.O.P, służby więziennej i innych Polaków,
zamordowanych w Katyniu przez Rosjan i wiezie na swoich motocyklach,
polskich patriotów...ruskie flagi.
Oto, jedzie rajd katyński na obchody, poświęcone pamięci Polaków, bestialsko wymordowanych w Hucie Pieniackiej przez Ukraińców, i wiezie na swoich motocyklach polskich patriotów...ukraińskie flagi.
Jak mawiają różniej maści specjaliści, od różnej maści miłości:”Miłość nie jedno ma imię”, ale dalibóg, nie wiem, jakie imię ma miłość rajdu katyńskiego do Polski. O, co w tym wszystkim chodzi ? Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że rajd katyński nie potrafi odróżnić kata od ofiary i wożąc na swoich motocyklach ruskie i ukraińskie flagi, składa hołd nie ofiarom, ale ich katom.
Czy ktoś widział, żeby Żydzi przyjeżdżający do Auschwitz, uczcić pamięć, współwyznawców swojej wiary, wymordowanych przez Niemców, mieli np. na rękawach opaski w kolorach niemieckiej flagi? Albo, żeby ich autokary, były przyozdobione niemieckimi flagami ?
Oto, jedzie rajd katyński na obchody, poświęcone pamięci Polaków, bestialsko wymordowanych w Hucie Pieniackiej przez Ukraińców, i wiezie na swoich motocyklach polskich patriotów...ukraińskie flagi.
Jak mawiają różniej maści specjaliści, od różnej maści miłości:”Miłość nie jedno ma imię”, ale dalibóg, nie wiem, jakie imię ma miłość rajdu katyńskiego do Polski. O, co w tym wszystkim chodzi ? Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że rajd katyński nie potrafi odróżnić kata od ofiary i wożąc na swoich motocyklach ruskie i ukraińskie flagi, składa hołd nie ofiarom, ale ich katom.
Czy ktoś widział, żeby Żydzi przyjeżdżający do Auschwitz, uczcić pamięć, współwyznawców swojej wiary, wymordowanych przez Niemców, mieli np. na rękawach opaski w kolorach niemieckiej flagi? Albo, żeby ich autokary, były przyozdobione niemieckimi flagami ?
Polacy,
nieludzko pomordowani przez ruskich i ukraińskich zwyrodnialców,
przewracają się w grobach, a ich duchy przecierają oczy ze
zdumienia i pytają:”Do kogo przyjechaliście ? Kogo chcecie
uczcić, nas,czy naszych morderców ?”
A
może przy okazji zlotu w KL Auschwitz (to też inicjatywa rajdu
katyńskiego) powinni przyczepić sobie do motocykli niemieckie flagi
ze swastykami ? Zadaję to pytanie, bo odnoszę wrażenie, że dla
rajdu katyńskiego, ważniejsza jest pamięć o oprawcach niż
ofiarach. Co tu jest grane ? O co tu chodzi ?
Mówią,
że rajd katyński pomaga Polakom na wschodzie. Może i pomaga, tego
nie wiem, ale chcę przypomnieć rajdowi katyńskiemu, że kręg
cywilizacyjny, w którym rajd katyński żyje, a przede wszystkim
religia katolicka, którą rajd katyński twierdzi, że wyznaje,
mówi:”Cel nie uświęca środków”. Wożenie na motocyklach
ruskich i ukraińskich flag jest haniebne i znieważa pamięć
pomordowanych na wschodzie Polaków.
A te odjazdy z Warszawy, z wojskową orkiestrą...o, matosztymoja ! Takiej wiochy chyba jeszcze nie widziałem, a widziałem już nie jedno. Niech cała Polska widzi, jacy jesteśmy wspaniali, jak pomagamy, Polakom na wschodzie. Warczcie werble ! Trąbcie trąby ! Oto rajd katyński, jedzie z pomocą ! Nie ma to jak pomoc i hojność na pokaz. Hucpa, żenada i sianokosy.
A te odjazdy z Warszawy, z wojskową orkiestrą...o, matosztymoja ! Takiej wiochy chyba jeszcze nie widziałem, a widziałem już nie jedno. Niech cała Polska widzi, jacy jesteśmy wspaniali, jak pomagamy, Polakom na wschodzie. Warczcie werble ! Trąbcie trąby ! Oto rajd katyński, jedzie z pomocą ! Nie ma to jak pomoc i hojność na pokaz. Hucpa, żenada i sianokosy.
Polska
potrzebuje patriotów i patriotyzmu. Prawdziwych patriotów i
prawdziwego patriotyzmu. W ostatnim dwudziestoleciu widać wysyp,
niczym ropuch po deszczu, różnej maści patriotów od siedmiu
boleści. Niestety, wielu z nich to patrioci tego gatunku, którzy w
najcięższych czasach komuny i stanu wojennego, uciekli z Polski jak
szczury za granicę, żeby tam w cieple, dostatku i bez milicyjnej
pały nad głową, kręcić swoje „byznesy”. Prawdziwym
patriotom, nawet przez myśl nie przeszło, żeby opuścić
Polskę w nieszczęściu, a jedyną myślą, jaka zaprzątała owych
zagranicznych patriotów, było, jak skręcić lepszy „byznes”.
Kiedy nasze matki, żeby kupić nam zimowe buty, albo rękawiczki,
stały całą noc w kolejce do sklepu na mrozie, a ich dzieci za
patriotyzm, za udział w manifestacjach, wyrzucano ze szkół, owi
patrioci od siedmiu boleści,myśleli tylko o tym, jak za granicą,
ukręcić jeszcze jednego dolara. Dzisiaj, kiedy „byznesy”, można
kręcić już i w Polsce, owi siermiężni patrioci, powracali do
kraju ze swoim siermiężnym patriotyzmem i próbują brylować w
życiu społecznym.
Zadałem
te pytania na profilu rajdu katyńskiego na facebooku, ale zostałem
zbanowany, a moje posty usunięto. Stara, dobra szkoła N.K.W.D.
Żadnych pytań.
W
ostatnią niedzielę, w Częstochowie, rajd katyński, wystosował
skandaliczną odezwę do „Nocnych Wilków”, ruskich
motocyklistów, związanych ze środowiskiem Putina, planujących
wjechać kolumną na terytorium Polski i jak zapowiada ich herszt,
rozprawić się z każdym, kto im w tym będzie próbował
przeszkodzić.
Rajd katyński w imieniu polskich motocyklistów, wita motocyklistów, z kraju morderców z Katynia, i obiecuje im ochronę i bezpieczny przejazd przez Polskę.
A ja pytam rajd katyński, jakim prawem wita ruskich motocyklistów w moim imieniu ? Bo, ja właśnie jestem polskim motocyklistą i nie życzę sobie, żadnych ruskich kolumn w moim kraju.
Dzisiaj rajd katyński, wita kolumnę ruskich motocyklistów, a jutro pewnie będzie witał kolumny ruskich czołgów ?
Wisi mi jazgot i ujadanie polskich parapolityków, wspierany przez jazgot i ujadanie resortowych dzieci, na temat Putina, podobnie jak wisi mi ciężkim kalafiorem, co Putin zrobi z Ukrainą, bo o to idzie cały jazgot i ujadanie w polskich paramediach.
Do przejazdu przez mój kraj, ruskich motocyklistów, mam stosunek emocjonalny, nie zamierzam mieć innego i z powodów zupełnie innych, niż eksponowanych przez resortowe dzieci w paramediach.
"Nocne Wilki", to motocykliści, z kraju, który obrabował Polskę z połowy jej terytorium, który prowadzi antypolską politykę, który nałożył na Polskę sankcje gospodarcze, i nie ma chyba dnia, żeby w ruskich mediach Polska i Polacy nie byli znieważani i ośmieszani.
To przodkowie owych ruskich motocyklistów, barbarzyńcy z czerwonymi gwiazdami na czapkach, w czasie pierwszej i drugiej okupacji sowieckiej mordowali Polaków, gwałcili Polki, bezcześcili polskie groby, czekali, aż wykrwawi się Powstanie Warszawskie.
I oto, potomków tych barbarzyńców, patrioci z rajdu katyńskiego witają na polskiej ziemi i obiecują im ochronę.
Rodziny Katyńskie nie potrafią wyrazić swojego oburzenia na taką hańbę, a duchy Polaków, wymordowanych w Katyniu, zamęczonych w sowieckich łagrach, zakatowanych w katowniach N.K.W.D., patrzą na rajd katyński i nie wierzą własnym oczom ze zdumienia. Kim są ci ludzie z rajdu katyńskiego ? Komu oni służą ? O co tu chodzi ?
Rajd katyński w imieniu polskich motocyklistów, wita motocyklistów, z kraju morderców z Katynia, i obiecuje im ochronę i bezpieczny przejazd przez Polskę.
A ja pytam rajd katyński, jakim prawem wita ruskich motocyklistów w moim imieniu ? Bo, ja właśnie jestem polskim motocyklistą i nie życzę sobie, żadnych ruskich kolumn w moim kraju.
Dzisiaj rajd katyński, wita kolumnę ruskich motocyklistów, a jutro pewnie będzie witał kolumny ruskich czołgów ?
Wisi mi jazgot i ujadanie polskich parapolityków, wspierany przez jazgot i ujadanie resortowych dzieci, na temat Putina, podobnie jak wisi mi ciężkim kalafiorem, co Putin zrobi z Ukrainą, bo o to idzie cały jazgot i ujadanie w polskich paramediach.
Do przejazdu przez mój kraj, ruskich motocyklistów, mam stosunek emocjonalny, nie zamierzam mieć innego i z powodów zupełnie innych, niż eksponowanych przez resortowe dzieci w paramediach.
"Nocne Wilki", to motocykliści, z kraju, który obrabował Polskę z połowy jej terytorium, który prowadzi antypolską politykę, który nałożył na Polskę sankcje gospodarcze, i nie ma chyba dnia, żeby w ruskich mediach Polska i Polacy nie byli znieważani i ośmieszani.
To przodkowie owych ruskich motocyklistów, barbarzyńcy z czerwonymi gwiazdami na czapkach, w czasie pierwszej i drugiej okupacji sowieckiej mordowali Polaków, gwałcili Polki, bezcześcili polskie groby, czekali, aż wykrwawi się Powstanie Warszawskie.
I oto, potomków tych barbarzyńców, patrioci z rajdu katyńskiego witają na polskiej ziemi i obiecują im ochronę.
Rodziny Katyńskie nie potrafią wyrazić swojego oburzenia na taką hańbę, a duchy Polaków, wymordowanych w Katyniu, zamęczonych w sowieckich łagrach, zakatowanych w katowniach N.K.W.D., patrzą na rajd katyński i nie wierzą własnym oczom ze zdumienia. Kim są ci ludzie z rajdu katyńskiego ? Komu oni służą ? O co tu chodzi ?
Etykiety:
auschwitz,
byznes,
Harelyeman,
Harley,
honda,
huta pieniacka,
Katyń,
Kocham Polskę i ty ją kochaj,
kresy,
N.K.W.D.,
nocne wilki,
Powstanie warszawski,
Putin,
rajd katyński,
rodziny katyńskie,
transalp
Subskrybuj:
Posty (Atom)